Majówka w Norwegii
Pomysł na długi weekend? Kierunek Norwegia!
Wizzair i Ryanair oferują nam szeroką gamę lotów już od 39 zł, najczęściej z Gdańska do Bergen, Stavanger, czy Oslo.
Nie mając planu na majowy, krótki wypad, w dzień Wielkanocnej Niedzieli wyszukiwarka tanich lotów sama wyznaczyła nam kolejną destynację – skandynawską krainę.
Mając 5 dni do dyspozycji, plecak pełen konserw, namiot ze śpiworami do -15 st. C wyruszyliśmy w trasę: Stavanger-Preikestolen-Bergen.
Lądując o 7 rano pod Stavanger, przywitaliśmy dzień śniadaniem na plaży. Koniecznie należy wybrać się tam zaraz po lądowaniu, zobaczyć ten malowniczy pas wybrzeża z białymi domami nad brzegiem morza. Plaża oddalona jest od lotniska ok. 15 min. – wystarczy jedynie zapytać się pracownika, czy mieszkańca o kierunek. Po naładowaniu akumulatorów, wróciliśmy na parking lotniskowy, z którego odjeżdżają autobusy do centrum miasta. Mamy dwie opcje – bardziej ekonomiczną – autobus Kolumbus nr 9 kursujący od poniedziałku do piątku w cenie 33 NOK lub przejazd za pośrednictwem linii Flybusen, startującej z lotniska codziennie w cenie 100 NOK, 150 NOK w dwie strony. Przy kursie 1 NOK=0,46 zł, wybór był oczywisty :) Jeśli mamy jakieś wątpliwości, podróżując transportem publicznym, nie bójmy się powiedzieć kierowcy „Dzień dobry”, bowiem 90% z nich to Polacy, którzy spotykając na trasie „swoich” chętnie pomogą i doradzą.
Stavanger – miasto portowe, liczące ok. 130 000 tys. mieszkańców, administracyjne centrum w regionie Vestlandet. W XIX wieku miało znaczny wkład w gospodarkę, dzięki prężnie działającemu portowi rybnemu. Ważnym bodźcem rozwojowym była również eksploracja złóż ropy w latach 60.
Pierwszą noc spędziliśmy u przemiłej Niemki, dzięki platformie couchsurfing. Jasmin będąc na wymianie zagranicznej, wynajęła wraz z przyjaciółmi jeden z tych charakterystycznych dla Norwegii drewnianych, białych domów, w dzielnicy, w której każdy z nich wyglądał identycznie. Posiadając własny pokój na poddaszu, kuchnię z pełnym wyposażeniem, mieliśmy możliwość zasmakowania jak żyją mieszkańcy, w wystroju typowo skandynawskim, gdzie „less is more”- minimalizm króluje wraz z dominującym wszędzie kolorem białym. Prosto, funkcjonalnie, elegancko. A wszystko to za mile wspólnie spędzony czas i drobiazg z Polski. Magia couchsurfingu <3 Dla porównania ceny w hostelach zaczynają się od ok. 150 zł w wieloosobowych pokojach.
Stavanger jest miastem, w którym warto spędzić trochę czasu. W centrum każdy może odnaleźć coś dla siebie... od nowoczesnych obiektów, do starszej zabudowy przypominającej rybackie miasteczko, od ekskluzywnych sklepów do małych sklepików z lokalnymi produktami, wiele pubów, restauracji i barów z fast foodami. I ja znalazłam zgodny z moimi zainteresowaniami szlak. Stavanger jest stolicą street artu! Na każdym kroku odnajdziemy mural, na starszym, zdewastowanym domu, czy na nowo wybudowanym, w reprezentacyjnych miejscach, czy w najmniej atrakcyjnych zakamarkach miasta. W punkcie informacyjnym możemy otrzymać mapkę z zaznaczonymi najważniejszymi dziełami sztuki ulicy lub zapisać się na 90 minutowy spacer.
Jedną z największych atrakcji w Stavanger jest Stare Miasto – Gamle Stavanger-złożone wyłącznie z wąskich uliczek i białych, identycznych domów z XVIII wieku. Cały obraz zyskuje, dzięki ciekawym kompozycjom kwietnym przed drzwiami i... brakiem ludzi! Bajka! Spacer nie może ominąć również portu, katedry romańskiej z XII/XIII wieku, czy Muzeum Konserw i Muzeum Ropy. Dużą atrakcją jest oryginalny plac zabaw koło terminalu promów, gdzie nie tylko najmłodsi mogą wybawić się na dużych, gumowych piłkach.
Następnego dnia, z naszą nową koleżanką Jasmin ruszyliśmy na podbój Preikestolen. Aby przedostać się do fiordu, stanowiącego jedną z największych atrakcji całej Norwegi należy skorzystać z kursujących co 20 minut promów - w stronę Tau, w cenie 245 NOK w dwie strony. Podczas 30 minutowej przeprawy możemy zobaczyć Stavanger z trochę innej perspektywy oraz mijane małe wysepki. Następnie mamy wybór... pojechać pod miejsce docelowe stopem lub autobusem.
Preikestolen – klif o wysokości 604 m z najpiękniejszym punktem widokowym - płaską półką – ok. 25 na 25 m, posiada dogodną ścieżkę na szczyt, z początku stromą, później zmieniającą się w bardziej spacerową. Wędrówka – ok. 4 km, owocowała w nagłe zmiany sytuacji pogodowej, rozpoczynając od porannego deszczu, śnieżycę w środku trasy, po... tęczę na samym już szczycie i piękne słońce! Należy koniecznie pamiętać o odpowiednim stroju i przede wszystkim butach! Chociaż był to początek maja, wiele skał było jeszcze oblodzonych i nietrudno było skręcić nogę. Po drodze co jakiś czas znajduje się punkt piknikowy oraz tablice informacyjne, ile już przeszliśmy, a ile jeszcze czeka nas drogi. Będąc na górze mamy możliwość porównać, czy aby te obrazki, co tak często wyświetlają nam się w internecie to prawda... Pulpit Rock jest jeszcze piękniejszy! Bogactwo norweskiej przyrody robi niepowtarzalne wrażenie. Śmiałków, wychylających nogi poza skałę lub robiących inne akrobacje jest również dużo. Żaden Photoshop, żaden fotomontaż! Po drodze szukaliśmy odpowiedniego miejsca na rozbicie namiotu. Na samej górze niestety za bardzo wiało, a duża liczba turystów odbierała cały urok. Idealnym miejscem okazała się polana - 5 min. od półki, za skalną ścianą, chroniącą od wiatru i z widokiem godnym 5-gwiazdkowego hotelu. Niestety w planie zrobienia zdjęć o wschodzie słońca, przeszkodziła kolejna śnieżyca, ale noc na fiordzie mogę skreślić z listy marzeń i polecam każdemu to doświadczenie!:)
Następnego dnia, wykorzystując te same środki transportu wróciliśmy do Stavanger, z którego mieliśmy wyruszyć dalej, w stronę Bergen, oddalonego ok. 210 km. Zgodnie z wcześniej przeczytanymi wpisami na blogu, najlepszym sposobem i najbardziej ekonomicznym na przedostanie się - jest złapanie stopa, na wyjeździe z miasta, na drodze E29 - za rondem. Jednej rzeczy tylko nie przewidzieliśmy... Był 1 maja, Święto Pracy, a na drodze znikomy ruch!
Po dwóch godzinach bezowocnych łowów, spotkana Polka poradziła nam, żebyśmy pojechali do portu, z którego taniej można popłynąć na północ. Wskakując w pierwszy miejski autobus, gdzie za kierownicą okazał się również Polak, byliśmy na miejscu pół godziny później. Niestety szczęście przestało nam dopisywać... przystań zamknięta, zero żywego ducha, następny kurs za parę dni.. (https://www.aferry.com/pl-pl/bergen-stavanger/). Wróciliśmy do miasta, gdzie zawsze mogliśmy liczyć na pomoc Jasmin. Zrezygnowani znaleźliśmy jeszcze jedną możliwość, Wi-Fi na każdym przystanku dostępne! Ze Stavanger do Bergen odjeżdżał wieczorny autobus. Cena kosmiczna... bilet z ulgą studencką - ok. 250 zł, ale w tym wstęp na dwa promy, dzięki którym można dużo szybciej przedostać się w wyznaczone miejsce, poczuć bardziej klimat norweski, czy wypić ciepłą herbatę.
Na miejscu byliśmy ok. 23. Spragnieni prysznica i ciepła, znaleźliśmy nocleg u kolejnego coucha – Brazylijczyka Rodolfo, studiującego biotechnologię i mieszkającego w dużym akademiku.
Bergen, miasto drugie co do wielkości, które zamieszkuje ok. 250 000 tys. mieszkańców, wpisane na listę UNESCO. Pierwsze skojarzenie z Bergen... to wcale nie kolorowe domy w porcie, ale deszcz! Bergen jest uznawane jednocześnie za jedno z cieplejszych miejsc w Norwegii, ale również i jedno z bardziej deszczowych! W ciągu roku, szacuje się ok. 213 dni deszczowych - odnotowano tu rekordy opadów, a norweskie przysłowie: „Nie ma złej pogody, tylko źle dobrane ubranie” jest trafne, jak nigdzie indziej! Przyczyną tego zjawiska jet niewielka odległość od otwartego morza i ciepły prąd morski Golfsztrom. Dlatego następnego dnia wcale nas nie zdziwił deszczowy poranek. Przygotowani w przeciwdeszczowe ubrania, ruszyliśmy odważnie przed siebie.
Bergen słynie przede wszystkim z drewnianej starówki, składającej się z wąskich ulic i 62 budynków. Uroku miastu dodaje zatoka, w której wyłaniają się liczne maszty. Zaraz koło punktu informacyjnego odnajdziemy znany na całym świecie rybny rynek ze świeżymi rybami, owocami morza... Znajdują się tu również liczne punkty gastronomiczne, gdzie koniecznie należy spróbować niektórych specjałów, smażonych, pieczonych najróżniejszych ryb, czy krewetek. Na targu rybnym można zjeść tutejsze specjały za około 35 zł. Ceny w Norwegii, to zupełnie osobny temat. Koszt podstawowych produktów spożywczych jest dwu, trzy-krotnie wyższy niż w Polsce - chleb od 17-34NOK, 1l mleka od 14-19NOK, pierś kurczaka 98-130 NOK, pomidory 24-35NOK, piwo od 28-36NOK itd...
Następnym punktem wyprawy miał być górski szczyt Fløyen i spędzenie tam kolejnej nocy pod namiotem z widokiem na miasto. Niestety pogoda uniemożliwiła wszystko. Wróciliśmy zatem do akademika, aby spożyć kolejną konserwę na obiad. Nasz dobry gospodarz, przygotował jednak dla nas niespodziankę. Zrobił pizzę w wersji studenckiej i prawdziwy koktajl z mango, przypominający jego rodzinne strony. Po posiłku i wymianie spostrzeżeń na temat Norwegii, oprowadził nas mniej turystycznymi ścieżkami, którymi raczej tylko mieszkańcy uczęszczają. Dzięki temu widzieliśmy parę scen z życia Norwegów, grę w piłkę nożną, prace budowlane, prace w ogródku, ale wszystko... w obecności potężnych kropli deszczu :)
Ostatniego dnia, wczesnym rankiem, opuściliśmy Bergen. Lądując w Gdańsku i zjadając tradycyjne gofry w Gdyni na deptaku, wnioski i pewne spostrzeżenia przyszły same.
Norwegia jest droga, czasem nawet bardzo droga, ale wykorzystując możliwości, jakie daje nam dzisiejszy świat, można zobaczyć dużo i w sposób ekonomiczny. Wszystkie kompromisy i ustępstwa, wynagradzają niepowtarzalne widoki, bogactwo przyrody, z białymi akcentami w postaci jednakowych domów i... (zboczenie zawodowe) ład przestrzenny! Norweski rząd dba o wysoką jakość życia, stanowiąc w ten sposób wyraz wspólnej kultury i tożsamości. Nie ma nieestetycznych szyldów, wszechobecnych u nas kolorowych, jaskrawych reklam. Na drodze liczne elektryczne samochody, a kierowcy zatrzymują się przed przejściem, pomimo że nawet jeszcze nie zdążyłeś do niego podejść. Mamy godny wzór do naśladowania, w jaki sposób wspólnie możemy zadbać o przestrzeń, w której żyjemy. Jednej rzeczy, jednak Norwegowie mogą nam pozazdrościć... polskich gofrów! :)
Paulina z campingshop.pl
Na podstawie 1opinii naszych klientów