Jak zasnąć w podróży, pociągu, samolocie czy aucie?
Nie ma nic gorszego, niż zmęczenie podczas podróży, przez które brakuje nawet siły na radość z widoku chociażby np. na fiordy. Zwłaszcza długa droga bywa niezwykle uciążliwa, szczególnie gdy po dotarciu do celu nie ma (lub szkoda) czasu na sen z prawdziwego zdarzenia. Jak uniknąć zmęczenia podczas wyprawy i rozpocząć zwiedzanie z naładowanym akumulatorem? Proste – śpiąc w drodze. Tak, gdyby to jednak było takie proste…
Jeśli należysz do tych szczęściarzy, którzy potrafią zasnąć zawsze i wszędzie, niezależnie od warunków (oj jak zazdroszczę!) – możesz pominąć ten poradnik i wykorzystać ten czas chociażby na krótką drzemkę. Albo możesz doczytać do końca i połączyć się w bólu z drugą grupą poszkodowaną przez los, której w zaśnięciu przeszkadza dosłownie wszystko, powodując wieczne niewyspanie - bo to głównie do nich skierowany jest ten tekst.
Człowieku drugiej kategorii (bez podtekstów!): Przede wszystkim – niezależnie od środka lokomocji – zajmij miejsce przy oknie. Nie dość, że siedząc dalej od przejścia będziesz mniej podatny na kuksańce od przechodniów, to dodatkowo oparcie głowy znacznie zwiększa szanse na powodzenie akcji „sen”. Wybierając się w drogę z zamiarem odbycia drzemki, zapomnij o strojeniu się i ubierz się jak najwygodniej. Dobra, pidżama z misiem też nie jest najlepszym pomysłem. I niestety drogie Panie – żadnego tuszu do rzęs, inaczej „efekt pandy” gwarantowany! Jeśli towarzysze podróży gwałtownie nie zaprotestują (brak reakcji traktowany jest jako zgoda), zdjęcie butów daje +10 punktów do komfortu. A jak na ich miejsce wejdą ciepłe skarpetki, to punktacja rośnie dwukrotnie.
Warto zaopatrzyć się też w różne „snoumilacze”. Wśród akcesoriów pomagających w zasypianiu niezawodny jest przyjaciel numer 1 – opaska na oczy. Kiedyś traktowana jako elegancki wybryk w amerykańskich filmach, dziś nieodłączny towarzysz w plecaku zaraz obok portfela. Jak nic pozwala oszukać organizm, że mamy już noc, więc czas na spanko. A skoro w nocy zazwyczaj panuje cisza, przydadzą się i zatyczki do uszu. Wymiennie można stosować słuchawki i odtwarzacz muzyki z relaksującymi utworami, które wprowadzą nas w błogi nastrój. Jako sprawdzone kołysanki polecam piosenki Arms and Sleepers (przypadek?) i Ólafura Arnaldsa. Dopełnieniem zestawu śpiocha będzie oczywiście poduszka podróżna: dmuchana lub wypełniona pianką, najlepiej w kształcie rogala. Jeśli nie mamy takowej przy sobie, możemy użyć czegoś poduszkopodobnego – tutaj idealnie sprawdzą się polary, szale i czapki. A jak na koniec przykryjemy się kocem lub chociażby chustą, Morfeusz będzie czekał gotowy do przytulania.
W przypadku chęci snu podczas długiej przesiadki lub przy opcji spędzenia nocy na lotnisku, kluczowym krokiem jest znalezienie odpowiedniego, ustronnego miejsca. Niektóre lotniska (np. w Bergen) mają specjalnie wyznaczone strefy wyposażone w wygodne fotele, wręcz idealne na drzemkę. Często można też zająć wygodne kanapy przy zamkniętej na noc restauracji, czy chociażby wyłożyć się w pozycji embrionalnej na ławce lub kilku krzesłach. Jeśli jednak lotnisko nie należy do tych przyjaznych śpiochom i wyposażyło każde krzesło w zimne, metalowe podłokietniki (brrr, powinni tego zabronić!), pozostaje opcja rozłożenia się na podłodze. Najlepiej gdzieś na uboczu, z dala od przeciągu i na miękkim podłożu, więc karimata wskazana. Warto jednak wcześniej upewnić się, czy nie jest to przypadkiem zabronione - niestety, ultranieprzyjazne lotniska też się zdarzają.
Jeśli mimo wszystko nadal nie potrafisz zasnąć w podróży i z sińcami pod oczami dostajesz białej gorączki na widok rześkich towarzyszy – łyknij guaranę i daj mi znać. Może lepiej będzie mi ze świadomością, że jest już nas dwóch…
Marta z campingshop.pl
Na podstawie 2opinii naszych klientów